Skok z 222 metrów

4 września 2019

Początek sierpnia przyniósł mi wiele wrażeń. Wracając z pięknego festiwalu Pol’and’Rock, zatrzymałem się w Głogowie, aby móc zrealizować swój prezent, który dostałem od moich bliskich znajomych. Był to skok z komina o wysokości 222m.

Nie mogłem się doczekać tego skoku, jednak dzień wcześniej zacząłem się delikatnie stresować. Taksówkarz, który wiózł mnie pod komin powiedział, że nie wie ile pieniędzy musiałby mu ktoś zapłacić ,żeby skoczył.. (bardzo mnie wtedy pocieszył).

Kiedy dotarłem pod komin, widząc jak ktoś z góry wydziera się w niebogłosy i spada jak worek z ziemniakami, serce zaczęło bić troszkę szybciej. Po rejestracji czekałem z niecierpliwością na swoją kolej. Budujące było to, że cała drużyna z Dream Jump miała podejście do każdego z nas jak do najlepszego przyjaciela. W końcu moja kolej. Wyjazd na górę w środku ponad 200metrowego komina już robi ogromne wrażenie. Na górze chłopaki odebrali mnie i zaczęli podpinać do głównej liny.

Na stres najlepsza jest dla mnie rozmowa, więc zagadywałem ich: fajną macie robotę, takie widoki.., często skaczecie? Myślę, że sam próbowałem odwrócić swoje myśli od tego, że zaraz sam będę z tego komina leciał.

W końcu podszedłem do krawędzi, instruktor z tyłu odliczał: ready set go i… wyskoczyłem twarzą w dół, z otwartymi oczami. Taki miałem plan. (Na filmikach ze skoków ludzie często odwracają się od razu plecami i zamykają oczy.) Chciałem zobaczyć jakie to uczucie i udało się.

W pierwszej sekundzie lotu byłem przerażony, natomiast każda kolejna była czymś niezwykłym. Chciałoby się tak lecieć cały czas. Niesamowity zastrzyk endorfin. Nagle cały stres odfrunął. W głowie pojawił się spokój i wyciszenie. Piękne uczucie, dla którego warto było trochę się postresować. Po kilkudziesięciu sekundach byłem już na dole. Z uśmiechem przybiłem wszystkim piątkę i pozytywnie pobudzony kontynuowałem swoją podróż do domu pociągiem zapełnionym zmęczonymi woodstokowiczami.

Monika i Robert, dzięki za wystrzałowy prezent! 😉

Wspierają mnie